Jasnet.pl, Futbol znaleziony w Saragossie

Trenerzy Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie przez wiele lat byli w cieniu szkoleniowców prowadzących drużyny seniorów. Mało kto doceniał pracę u podstaw, w efekcie której tysiące dzieciaków z naszego miasta i okolic miały szansę gry z Górnikiem Zabrze czy Ruchem Chorzów. Dopiero objęcie przez nich GieKSy (Grzegorz Łukasik) czy Granicy Ruptawa (Grzegorz Łukasik, Grzegorz Lada) rzuciło światło na to środowisko. Wcześniej niewielu kibiców zdawało sobie sprawę z ich umiejętności, choć przecież Szkółka mogła pochwalić się nie tylko sukcesami, ale też tym, że jej trenerzy prowadzą kadry województwa (Henryk Papierok) czy podokręgu (Marcin Rabczak).

Małe szaleństwo mediów ogólnopolskich na punkcie Kamila Glika po strzeleniu przez niego gola Anglii również zrobiło swoje. Ludzie Szkółki pojawili się w w TVN i Polsacie. To nie wzięło się znikąd. Lata solidnej roboty oraz fakt, że MOSiR od dłuższego czasu rozwijał współpracę z zagranicą. Pisaliśmy o świetnych kontaktach w Czechach, w Niemczech, na Słowacji i na Węgrzech, a niedawno - w Austrii. Czas na kolejny kierunek - Hiszpania. Trener rocznika 2000, Łukasz Włodarek, przebywał w sierpniu na stażu w słynnym Realu Saragossa. Kontakty nawiązane w Aragonii bez wątpienia zaowocują. Jak się uczyć, to od mistrzów świata.

- Kim jest Łukasz Włodarek?

Łukasz Włodarek (trener MOSiR 2000) - Mam dwadzieścia pięć lat i jestem wychowankiem Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie. Jedenaście lat reprezentowałem jej barwy, a następnie trafiłem do rezerw GKS Jastrzębie. W tym czasie rozpocząłem studia na katowickiej AWF i grałem w okolicznych katowickich klubach, między innymi ze znanym z boisk ekstraklasy Mirosławem Widuchem. Dzięki studiom poznałem wiele ciekawych osób związanych z profesjonalną piłką. Sporo się od nich nauczyłem.

- Ktoś z Twoich uczelnianych znajomych zrobił piłkarską karierę?

- Tak, zaprzyjaźniłem się chociażby z Krzyśkiem Bodzionym, który obecnie występuje w rewelacyjnej Flocie Świnoujście, oraz z Tomkiem Wróblem broniącym barw GKS Bełchatów. Na studiach ukończyłem kurs instruktora, a następnie trenera piłki nożnej. Byłem na stażu w Widzewie Łódź, gdzie jako szkoleniowiec pracował Andrzej Kretek, mój dobry znajomy, dobrze zresztą znany kibicom GKS Jastrzębie. Ciekawostką jest fakt, iż w Łodzi miałem okazję poznać Fernando Ariero Garcię, wychowanka słynnej szkółki FC Barcelona, La Masii. Fernando przeszedł wszystkie szczeble w popularnej BlauGranie, a w serwisie Youtube można znaleźć filmiki z jego treningami na Camp Nou jeden na jeden z samym Leo Messim. Do dziś utrzymujemy kontakt, choć „Ferdka” los rzucił aż do Sarajewa.

- Obecnie jesteś trenerem rocznika 2000 w naszej Szkółce.

- Tak, objąłem to stanowisko po studiach, a następnie rozpocząłem podyplomówkę z przygotowania motorycznego w grach zespołowych. Jestem też nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem piłki nożnej klasy sportowej w Szkole Podstawowej nr 10.

- Twoje nazwisko wiąże się z Polish Soccer Skills (PSS).

- Jestem w tym projekcie od dwóch lat razem z bratem Tomkiem, który również pracuje w Szkółce. Koordynujemy razem treningi motoryczne. Staram się przyczyniać do tworzenia systemu szkoleniowego Polish Soccer Skills i promowania tej organizacji w Polsce i Europie. PSS jest partnerem naszej Szkółki Piłkarskiej. I to właśnie dzięki PSS mogłem wyjechać do Hiszpanii.

- Przechodzimy zatem do meritum naszej rozmowy. Jak to się stało?

- W lipcu miałem okazję pracować z trenerami Realu Saragossa i Espaniolu Barcelona w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Wałczu. Oba te utytułowane kluby wspierają PSS. Zaprzyjaźniłem się z kilkoma hiszpańskimi szkoleniowcami, między innymi z Michelem Catalanem (dyrektorem i trenerem Saragossy U-8), Davidem Madurgą i Enrique Falconem (trenerami Saragossy U-16) i Rafaelem Garcią (trenerem Saragossy U-11). Prowadziliśmy razem treningi i spędzaliśmy długie godziny na dyskusjach o futbolu. Dzięki temu poznałem futbol w Realu Saragossa dosłownie od podszewki.

- Hiszpański futbol jest obecnie najlepszy na świecie, ale nasi trenerzy wolą się opierać na pomysłach niemieckich i angielskich. Dlaczego akurat ten kierunek?

- Wiadomo, że Hiszpanie to mistrzowie świata i Europy, ale nie ukrywam, że kontakty, a wręcz przyjaźnie, nawiązane w Wałczu również zaowocowały. Wyjazd do Saragossy różnił się od innych stażów. Trenerzy, którzy przyjeżdżają „z zewnątrz” są traktowani trochę jak obcy ludzie. Przychodzą na trening, filmują, oglądają boiska i obserwują ćwiczenia. Dla mnie osobiście nie są to najbardziej istotne rzeczy. Solą futbolu, moim zdaniem, jest organizacja, system, planowanie, ustalanie celów szkolenia czy metodologia. Wszystko to miałem okazję nie tylko zobaczyć, ale też uczestniczyć w tym od środka. Mogłem czuć się częścią tej całości, a nie tylko biernym oglądaczem. Prowadziłem treningi i sędziowałem mecze. Czułem się jak wśród swoich.

- Aż tak bardzo Hiszpanie przypadli Ci do gustu?

- Nietrudno zgadnąć (śmiech). Pewnego dnia David mówi: „Łukasz, idziemy”. Wsiadamy w samochód i jedziemy na siłownię. On jest specjalistą od przygotowania motorycznego zespołu U-16 i bardzo dokładnie pokazywał mi wszystkie ćwiczenia. Jak już wspomniałem, kończyłem tę specjalizację na studiach podyplomowych, więc czułem się jak ryba w wodzie. Z kolei Michel pokazywał mi każdy klubowy zakamarek, w tym szatnie, boiska, biura prasowe, a nawet bibliotekę Saragossy! Zapoznawał mnie z niemal każdym pracownikiem. Miałem okazję obserwować sposób jego pracy. Natomiast co do gustu i wspomnianej piłki niemieckiej... Nie będę ukrywał, że uwielbiam niemiecką organizację. Brat Tomek był na kursie za naszą zachodnią granicą i poznał tamtejszy system szkolenia. Polakom, choćby ze względu na geografię i klimat, bliżej jest do Niemiec. Na pewno nie wszystko to, co hiszpańskie, można przełożyć na polski futbol.

- Co masz na myśli?

- W Hiszpanii moją uwagę zwróciły dzieciaki z drużyny Michela, które dosłownie szalały na basenie. Chłopcy byli niesamowicie sprawni, skakali po drzewach jak małpy, bawili się i byli ciągle w ruchu. Nikt im tej potrzeby ruchu nie hamował. Potem te predyspozycje ruchowe widać było podczas treningów i meczów. To wyglądało zupełnie inaczej niż w Polsce. Poza tym w Hiszpanii jest różnica w podejściu do wspomnianego już niemieckiego drylu, który według mnie ma duże zalety, ale o tym moglibyśmy rozmawiać do rana.

- Co jeszcze ciekawego wyniosłeś ze stażu w Saragossie?

- Jak już wcześniej mówiłem, miałem okazję poznać system szkolenia, to, na co zwracają uwagę przy treningach, ile czasu w poszczególnych kategoriach wiekowych poświęcają na formę analityczną, czyli bez przeciwnika, a ile na globalną z przeciwnikiem. Zaznajomiłem się z systematyką planowania treningów na okres roku, miesiąca czy tygodnia oraz z monitorowaniem zawodników przez sztab szkoleniowy. Byłem ciekaw, jak wygląda dekalog trenerski ludzi, którzy na co dzień obcują z Javim Martinezem, Alvaro Arbeloą czy Carlesem Puyolem, a w zasadzie z wszystkimi piłkarzami reprezentacji Hiszpanii. Michel świetnie ich zna. Zresztą, jest również wysoko postawiony w firmie Adidas na tamtą część Europy. Byłem świadkiem, gdy w Wałczu przy mnie rozmawiał przez telefon z samym selekcjonerem „La Furia Roja” Vicente del Bosque, który zwrócił się do niego z propozycją wyjazdu z kadrą do Puerto Rico. Michel odpowiedział, że da rady, bo obecnie jest w Polsce.

- A bywałeś na meczach ligi hiszpańskiej?

- Jeszcze nie miałem okazji, ale myślę, że wszystko przede mną. Niedawno rozmawiałem z Michelem na Facebooku. Pytał, kiedy znów będę w Saragossie. Wtedy nie przegapię okazji pójścia na mecz Primera Division.

- Nie obawiasz się, że metody stosowane w Hiszpanii mogą być „za wysokie” dla naszych młodych piłkarzy? Polskę od Hiszpanii dzielą lata świetlne pod tym względem.

- Raczej nie. Widzę to po swoich chłopakach, choć jakaś różnica na pewno musi być. Drużyna Michela została wybrana spośród pięciu tysięcy dzieci z całej Saragossy, która liczy 700 tysięcy mieszkańców. Za kilka lat do zespołu dołączą chłopcy z reszty Aragonii. Oni szukają piłkarzy o określonym profilu. Mogą sobie na to pozwolić, bo są jedynym naprawdę profesjonalnym klubem w regionie. Jeśli ktoś nie spełnia oczekiwań, to do widzenia. Na pewno jeśli ktoś chce cokolwiek wiedzieć o pracy trenera, to powinien pojechać na staż do poważnego zachodniego klubu. Tam można nabrać pokory do tego zawodu. Natomiast na moich chłopakach z rocznika 2000 Szkółki Piłkarskiej MOSiR staram się realizować cele w podobny sposób. Jestem z nich bardzo dumny. Mamy opracowaną metodologię, dzięki której wiemy, co w danym wieku powinien umieć nasz zawodnik. Ale różnica między nami a Hiszpanią oczywiście jest, tak jak wspominałeś. W Saragossie każdy rocznik ma nie jednego, a pięciu trenerów. Enrique, który jest szkoleniowcem drużyny U-16 spytał mnie, czemu ciągle wypytuję a to o motorykę, a to o technikę, a to o bramkarzy. Zdziwił się, kiedy odpowiedziałem mu, że tym wszystkim właśnie się zajmuję, prowadząc dwudziestu pięciu chłopaków. Oczywiście, nigdy na to nie narzekałem, bo to moja pasja. Praca w Szkółce sprawia mi wiele radości. A receptą na to, żeby dorównać Hiszpanom jest trening indywidualny i program, który wprowadzamy. Na ośmiu chłopaków przypada jeden trener. Wszystko jest monitorowane. Mamy profesjonalny sprzęt „Inbody”. Niczego nie brakuje. Dzięki partnerstwu Szkółki z Polish Soccer Skills dzieje się naprawdę wiele dobrego.

- A czy jest szansa na nawiązanie współpracy z poważnym hiszpańskim klubem, typu właśnie Real Saragossa? Na podobnych zasadach MOSiR kontaktuje się z Rapidem Wiedeń czy Red Bull Salzburg, choć w tym drugim przypadku oczywiście dzieje się tak również dzięki Markowi Rzepeckiemu.

- Myślę, że jest na to szansa. Już teraz zapraszaliśmy Real do Jastrzębia...

- Chodzi oczywiście o Real Saragossa.

- Tak, do Realu Madryt jeszcze trochę brakuje (śmiech). Na razie się nie udało, bo mają już opracowane plany na zimę. Ale, jak już mówiłem, wszystko przed nami. Na pewno, jeśli ktokolwiek z naszych trenerów chciałby pojechać na staż do Hiszpanii, to nie ma najmniejszego problemu. Wsiadamy w samolot i lecimy, bo jak mówi Michel: „Mój dom jest twoim domem”. Pierwsze kroki w tym kierunku zatem mamy już zrobione.

 

jasnet.pl