Autor: weszlo.com
Na wejściu mijamy grupę czarnoskórych chudzielców – to sprinterzy, którzy właśnie powracają z treningu. Obok rozbieg bierze filigranowa dziewczynka z tyczką trzy razy większą od niej. Zajęte jest też boisko do siatkówki plażowej, puste za to – miejsce, w którym trenują reprezentanci Polski w rzucie młotem oraz to ze stanowiskami do treningu pchnięcia kulą. I jedni, i drudzy są w tej chwili daleko stąd, w Rio de Janeiro. Między murawami, po których biegali olimpijczycy – duża płyta ze sztuczną murawą. Boisko, z którego kiedyś mają wybiec medaliści w sporcie drużynowym. Pierwsi od 1992 roku, gdy polscy piłkarze wywieźli srebro z Barcelony.
– Powstało dwa lata temu, przede wszystkim na potrzeby Polish Soccer Skills – mówi Adam Zbroszczyk, trener koordynator projektu PSS. – Wcześniej trenowaliśmy na murawach, z których korzystali również lekkoatleci, co stwarzało pewne problemy w konstruowaniu grafiku.
Symboliczne miejsce, z którego ruszali w świat olimpijczycy w kilkudziesięciu dyscyplinach dziś stanowi również element szkolenia piłkarskiego. Jak do tego doszło? Co sprawiło, że dziś w Spale, ale i w innych ośrodkach zarządzanych przez Centralny Ośrodek Sportu poza szeregiem lekkoatletów, siatkarzy czy ciężarowców można się natknąć na setki dzieciaków trenujących piłkę nożną?
Zacznijmy od samych obozów, czyli perły w działalności Polish Soccer Skills. – Obozy Polish Soccer Skills od 2007 roku odbywają się na obiektach zarządzanych przez Centralny Ośrodek Sportu. To kompleksowe zgrupowania dla dzieci i młodzieży, chcącej wszechstronnie udoskonalić swoje zdolności piłkarskie. Zajęcia motoryczne, techniczne, z udziałem zagranicznych trenerów, ale i lektorów języków obcych czy psychologa – tłumaczy Eugeniusz Gabryś, dyrektor ds. organizacji w PSS. Rozmawiamy w Spale, na koniec jego ósmego turnusu w roli kierownika w wakacje 2016 roku. Przez osiem tygodni czuwał nad organizacją w kolejnych grupach młodzieży, ale przede wszystkim – to właśnie dzięki PSS przez osiem tygodni boisko w Spale było używane praktycznie bez przerw.
– Tak to wszystko się zaczęło. Nasze letnie obozy trwają zazwyczaj osiem tygodni, kolejne sześć to zimowe zgrupowania. Przez ponad trzy miesiące w roku używamy obiektów w COS, dlatego też Centralny Ośrodek Sportu zdecydował się na rozbudowę specjalnie dla potrzeb młodych piłkarzy i piłkarek – tłumaczy Gabryś.
Grupa niemal 140 dzieciaków zbiega się pod bramy boiska z każdej strony. Na murawie przebywa już dwunastka trenerów, ustawiając swoje stanowiska. Pod drewnianą altaną czeka z kolei nauczycielka języka angielskiego. W rękawie lekkoatletycznym, na bieżni, psycholog prowadzi „zajęcia relaksacyjne” z najmłodszą z grup. Tzw. „leraksację” – jak przekonuje rozczochrany maluszek na karimacie. Ekipę uzupełnia nauczycielka hiszpańskiego – ona prowadzi bardziej konwencjonalne zajęcia, dzieciaki trzymają w rękach ołówki i zawzięcie wkuwają kolejne słówka. Równocześnie zajęcia ma osiem grup, zajęte jest pół Spały oraz cała kadra szkoleniowa. Wypoczywają z kolei wychowawcy, którzy zbiorą te półtorej setki dzieciaków po zakończeniu zajęć.
Już samo przejście korytarzami hoteli w ośrodku robi wrażenie. Na każdych drzwiach opis – lektor języka hiszpańskiego, trener, kierownik, koordynator. Łącznie prawie trzydzieści osób. – Wyznajemy filozofię, że trener powinien skupić się na treningu, na ewaluacji, na przygotowywaniu kolejnych zajęć. Dlatego też zatrudniamy fachową kadrę wychowawców, którzy organizują cały pozostały czas. Można powiedzieć, że trener nie musi wiązać butów najmłodszym, choć w praktyce – wiadomo, zawsze się rozwiąże na treningu – uśmiecha się koordynator trenerów.
ak wygląda technicznie ogarnięcie tak potężnej grupy dzieciaków?
– Pierwszego dnia każdego turnusu wykonujemy testy, mierzymy potencjał dzieciaków poprzez specjalnie opracowany przez Radę Ekspertów potencjometr. Dzięki temu tworzymy grupy nie tylko poprzez podział na wiek, bo są u nas i przedszkolaki, i nastoletni profesjonalni piłkarze, ale i na poziom umiejętności – tłumaczy Adam Zbroszczyk. – Z zajęć maksimum wyciągają i ci, dla których obóz jest pierwszym spotkaniem z piłką nożną, i ci, którzy przyjechali tutaj, jak to czasami ujmujemy, szukać formy. W ten sposób wyglądało to choćby z Hubertem Adamczykiem, który wygrał nasze obozy w 2010 i 2011 roku.
Ma to również jasne przełożenie na zajęcia. Wiele z nich odbywa się bowiem w liczących cztery osoby grupach, potem rozszerzanych do ośmiu osób. W praktyce każda z grup ćwiczy w dwóch trzygodzinnych panelach. Najpierw trzy godziny z krótką przerwą na energetyczny posiłek z treningiem w czwórkach i ósemkach, oraz treningiem motorycznym. Następne trzy godziny to już zajęcia z trenerami z Hiszpanii i Niemiec oraz psychologiem i nauczycielami języków – hiszpańskiego i angielskiego.
Wieczorem? Raz basen, raz zajęcia taktyczne z analizami gry, ale i z elementami dietetyki.
– Całe szkolenie ma mieć jak najbardziej kompleksowy charakter, łączyć wszystkie najważniejsze strefy dla piłkarza, od motorycznej, przez techniczną, aż po mentalną. O tym jak wiele znaczy ta ostatnia może świadczyć przykład Pawła Fajdka właśnie. Jeszcze kilka tygodni temu rzucał tuż koło naszego boiska, zadowolony ze swojej formy i wyników. Na Igrzyskach jednak coś nie zagrało. Chcemy, by nasi wychowankowie byli od początku świadomi wszystkich czynników, które mają wpływ na wynik. Stąd ta kompleksowość – wyjaśnia Zbroszczyk. – W ten sposób odbywa się zasadnicza część obozu, czyli czas od poniedziałku do czwartku, po niedzielnych testach i przed piątkowym pomiarem ich umiejętności.
***
Po co właściwie te pomiary i co oznacza magiczny termin „zwycięzcy obozu”? Polish Soccer Skills poza nauczaniem i doskonaleniem wprowadza bowiem element rywalizacji. Spośród – obecnie – czterech tysięcy dzieciaków w całej Polsce, którzy przez całe wakacje ćwiczyli na ich obozach w każdej z lokalizacji wybierany jest jeden ogólnopolski zwycięzca obozów, który w nagrodę otrzymuje stypendium w jednym z zagranicznych klubów współpracujących z organizacją.
– Gościliśmy w Bayernie Monachium, w Getafe, w Sevilli, tym razem nagrodą jest wyjazd do Włoch. Poza zwycięzcą, który będzie najlepiej wypadał na skali potencjometru, około 5% najlepszych dzieciaków dostaje się do reprezentacji PSS, których mamy kilka w różnych rocznikach – mówi w rozmowie z Weszło Zbroszczyk. – Reprezentacje mają swoje zgrupowanie w Cetniewie, poza tym dwa wyjazdy zagraniczne, na których mogą się zmierzyć choćby ze wspomnianymi rówieśnikami z Hiszpanii czy Niemiec.
Zwycięzcami testów byli m.in. wspomniany Hubert Adamczyk, ale i Jakub Łukowski, którego możecie pamiętać z Zawiszy, czy Michał Żebrakowski, który ma za sobą debiut w Ekstraklasie w barwach Lechii Gdańsk. – Często zawodnicy przyjeżdżają do nas w przerwie między rozgrywkami, czując, że mogą w tym czasie wypracować przewagę nad rywalami czy po prostu sprawdzić się w innym środowisku, z innymi trenerami i zawodnikami. Wiedzą, że to dla nich także szansa, by zaistnieć – korzystając z wyjazdów do Cetniewa czy wyjazdów zagranicznych otwiera mu się furtka do naprawdę sporej kariery. Kilku naszych zawodników została zresztą w zagranicznych klubach na testach – tłumaczy Zbroszczyk.
***
Antonio Barea. Były zawodnik i dyrektor sportowy Granady. Najkrócej jego funkcję można by określić jako „kierownik zamieszania”, ale przy tym nazwisku, jak i całym hiszpańskim pionie Polish Soccer Skills warto się na chwilę zatrzymać. Poza szkoleniem dzieciaków podczas obozów letnich i zimowych oraz wyjazdami reprezentacji Polish Soccer Skills, cały czas organizacja prowadzi szkolenia trenerów. Według zamysłu Hiszpanów i działaczy PSS, to właśnie w tym aspekcie w Polsce pozostaje najwięcej do zrobienia.
Dlatego też za PSS stoi wręcz armia trenerów wyszkolonych według wspólnych założeń, następnie zaś poddawanych systematycznej ocenie podczas obozów i regularnej pracy. Pomiędzy obozami bowiem każdy ze szkoleniowców jest dostępny dla chętnych w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, gdzie może prowadzić treningi – czy to indywidualne, czy w małych grupach. – Mamy ponad dwieście osób, które mogą dobrze uzupełnić trening w klubach piłkarskich dla tych, którzy chcieliby wykonać ponadprogramową pracę. Swego rodzaju korepetycje, albo po prostu diagnoza wyzwań czy niedociągnięć – trener pracujący z czterema osobami widzi o wiele więcej niż ten, który ma grupę dwudziestu piłkarzy – tłumaczy Adam Zbroszczyk.
– W podobny sposób podchodzimy do hiszpańskich i niemieckich trenerów, którzy przyjeżdżając na obóz mają przede wszystkim przeszczepić ćwiczenia, gry i zajęcia, których używają na co dzień w swoich klubach. Wszyscy dzięki temu podnoszą swój poziom oraz wymieniają doświadczenia. Ponadto na dwóch szkoleniach w roku mamy okazję współpracować z wykładowcami i ekspertami z całej Europy. To absolutna podstawa projektu, która gwarantuje, że każdy turnus każdego obozu w każdej lokalizacji będzie zgodny ze standardami Polish Soccer Skills.
***
Dzieciaki przyjeżdżają z całej Europy, zresztą w formule „Soccer Skills” zaczęli pracować także Niemcy prowadząc własne obozy „German Soccer Skills” oraz Hiszpanie ze „Spanish Soccer Skills”. Metodologia wypracowana wspólnymi siłami jest też coraz częściej przekazywana do klubów – z wiedzy i doświadczenia analityków, trenerów i teoretyków z PSS korzysta choćby Kosa Konstancin, Jarota Jarocin czy Szombierki Bytom.
COS-y w Cetniewie, Wałczu czy ten wizytowany przez nas w Spale są obłożone przez całe wakacje i ferie zimowe.
I tu też chyba pojawia się jedyny dyskomfort. Na obozy Polish Soccer Skills najlepiej zapisywać się z wyprzedzeniem – w Spale słyszymy m.in. historie dwóch dziewczynek, które po dwóch turnusach obozu w Wałbrzychu nie miały już możliwości przedłużenia obozu o kolejne siedem dni. – W Wałbrzychu lista była już pełna, ale ojciec i tak znalazł sposób. Na trzeci turnus pojechały do Spały! – uśmiecha się Zbroszczyk.
Tysiące dzieciaków, setki trenerów, siedem lokalizacji, w tym te najbardziej prestiżowe, w obiektach Centralnego Ośrodka Sportu. Gdzieś z boku wielkiej piłki klubowej coraz śmielej rośnie jej uzupełnienie – czy to w postaci „zajęć wyrównawczych” dla szczególnie uzdolnionych, czy to w charakterze przygotowania bazy, którą w dalszych etapach swojego życia dzieciak wykorzysta w sporcie – nawet niekoniecznie w piłce nożnej.
Jeszcze raz spoglądamy na boisko piłkarskie wciśnięte między obiekt treningowy dla rzucających młotem oraz ten, gdzie kiedyś pchano kulą.
Nie jesteśmy zachłanni, nie musimy mieć od razu medali we wszystkich tych trzech dyscyplinach. Zacznijmy od udziału.